„Gadżety” ułatwiające naukę kodowania…czy naprawdę potrzebne?

Temat programowania stał się często poruszanym tematem. Dzieję się tak w dużej mierze ze względu na to, że programowanie wchodzi od września do podstawy programowej edukacji wczesnoszkolnej. Stąd wzmożone zainteresowanie, ,,wysyp” pomocy dydaktycznych i wszelkiego rodzaju kursów czy szkoleń. Jak szukać tych wartościowych, czym warto się zainteresować, jeśli do tej pory nie mieliśmy do czynienia z tą tematyką a wiemy, że pewnie mieć będziemy?…kilka subiektywnych uwag w powyższym temacie…zaznaczam, że to moje i wyłącznie moje przemyślenia?

Czego szukam? Czego się boję? Czego potrzebują moje dzieci? Jakie są możliwości logistyczne?
Zacznijmy od udzielenia sobie odpowiedzi na pytania: czego szukam, po co tego szukam i czego się boję? Wątpliwości nie są złe, w pewien sposób pokazują nam jakie mamy ograniczenia i w którym kierunku powinniśmy kierować swój potencjał, czego się uczyć, jakie wiadomości uzupełniać, na co poświęcić czas. W temacie programowania pewnie częstą odpowiedzią na powyższe pytania będzie…podstawa programowa i wprowadzenie elementów programowania do zajęć dydaktycznych…no tak…tylko pamiętajmy, że możemy to robić zaczynając od rzeczy, które dla nas są zrozumiałe i proste do nauczenia. Nie ma potrzeby, żeby siedmiolatka sadzać od razu do komputera…można zacząć od zabaw uczących logicznego myślenia, szczególnie jeśli już samo słowo ,,programowanie” powoduje u nas lekki lęk.  Zwróćmy uwagę na to, że sami musimy coś dobrze poznać, żeby pokazać to innym, szczególnie dzieciom. Większy pożytek będzie z zajęć, na których poukładamy wzory z kubeczków, czy kolorowych karteczek, niż z zajęć z najnowszej generacji robotem do nauki programowania, jeśli nie wiemy jak z niego korzystać. Kiedy mamy malutką salę, która wymaga wyniesienia większości stolików na korytarz, żeby ,,zobaczyć kawałek podłogi” to raczej dużych gabarytów robot  jeżdżący po podłodze, czy mata się u nas nie sprawdzi, trzeba szukać innych rozwiązań dostępnych na rynku. Wiemy, że dostęp do sprzętu jest raczej ograniczony, to nie nastawiajmy się na naukę kodowania przy pomocy aplikacji zachwalanych przez większość. Przede wszystkim dobrze określmy nasze potrzeby, wtedy wachlarz dostępnych możliwości się zmniejszy i to wcale nie jest minus, wręcz przeciwnie duży plus. Łatwiej będzie „ogarnąć temat” i dobrać optymalne rozwiązanie, na nim się skupić, z tego zakresu poszerzać swoją wiedzę.
Najpierw metodyka potem narzędzie!!!

To zdanie, często powtarzam, mimo tego, że mam swoje ulubione narzędzia (niektóre komercyjne) i wcale tego nie ukrywam, wręcz przeciwnie, te które uważam za wartościowe i sprawdzające się w pracy bardzo często pokazuję na blogu (mimo niesłusznie zdarzających się zarzutów, że je reklamuję). Zawsze jednak pamiętam, że najlepsze narzędzie nie zastąpi nauczyciela, nie poprowadzi za niego zajęć…jeśli ktoś mówi inaczej…to zwyczajnie chce narzędzie sprzedać i…zapomnieć?…W moim odczuciu dobre narzędzie kierowane do użytku dydaktycznego powinno mieć dobrą obudowę
metodyczną, a optymalnie jeśli wraz z nim oferowane jest również wsparcie metodyczne przez dłuższy okres czasu (w moim odczuciu minimum pół roku). Co rozumiem przez dobrą obudowę metodyczną? Gotowe propozycje zajęć, czyli…tak, czyli scenariusze?…i pewnie część się oburzy, że to odtwórcze i mało kreatywne i poniekąd przyznam rację, bo sama z gotowych scenariuszy właściwie to nigdy nie korzystam, ale szczególnie w początkowej fazie korzystania z nowego narzędzia warto wzorować się na czymś co zostało już sprawdzone, przetestowane i wiadomo, że ma szansę się udać. I tu będę się upierać, że ,,sprawdzone i przetestowane” to trochę takie słowa klucze. Czasem pomysł a realizacja mocno się ze sobą rozmijają. Pomysł na konspekt może nie uwzględniać specyfiki danego produktu, jego ograniczeń, które wychodzą dopiero w tak zwanym potocznie ,,praniu”. Warto więc sprawdzać, czy obudowa tworzona jest przez praktyka, który pracuje dłuższy czas z danym narzędziem, a proponowane pomysły są autorskie i sprawdzone, czy raczej dopiero chciałby z nim pracować, a narzędzie traktuje jako formą gratyfikacji za stworzony materiał. Nie brakuje niestety na internecie propozycji typu ,,kopiuj – wklej?”, które powielają materiał uznanych ,,marek” takich jak chociażby Mistrzowie Kodowania. Idealnie jest kiedy scenariusz uwzględnia miejsce na modyfikację, kreatywność dzieci i nauczyciela oraz ich własne pomysły. Pamiętajmy, że dobre scenariusze to ciągle do określenia „obudowa metodyczna” troszkę za mało. Ważne, żeby
towarzyszyła im jeszcze opieka mentorska, żeby można było się do kogoś zwrócić kto nam pomoże jeśli mamy jakieś wątpliwości, kto udzieli nam wsparcia. Może to być dedykowana nam osoba, lub grupa osób, może to być społeczność, która wzajemnie się wspiera i inspiruje. W przypadku drugiego rozwiązania ważne jest, żeby osoby opiekujące się taką społecznością robiły to na serio, pilnowały kierunku, w którym to zmierza, dobrych praktych, w pewien sposób lekko kierunkowały grupę, bez jednoczesnego za dużego w nią ingerowania.

Szkolenie wszystko w jednym?…jak do wszystkiego, to do niczego?

Od dwóch godzin „siedzę w necie” i przeglądam oferty szkoleń z zakresu kodowania lub programowania…tak troszkę sprawdzam co oferują inni?, bo sama jakby nie patrzeć też zajmuję się szkoleniami z tego zakresu. I co widzę…ooooo można stać się programistą niemalże w jeden dzień (chyba się zapiszę, w końcu to zawód przyszłości?)… albo w jeden góra dwa dni można poznać większość dostępnych na rynku narzędzi do programowania… albo wystarczy usiąść a resztą zajmie się lektor pięknie uśmiechający się do nas z ekranu monitora…chwilka…to chyba nie jest dobry kierunek. Powiedzmy sobie szczerze, nawet najlepsze szkolenie, najlepszy specjalista nie zrobi z nas programistów w jeden dzień, tak się zwyczajnie nie da, to wymaga sporo czasu i wysiłku z naszej strony, ale pamiętajmy, że ucząc przedszkolaków, czy dzieci w klasach 1-3 nie musimy być programistami, więc kursy w stylu 3 h i programujesz w każdym języku świata raczej nie są dla nas i te bym odrzuciła z góry. Drugi rodzaj kursu to wszystko w jednym…czyli przyjdź do nas (lub my przyjdziemy do ciebie) a nauczysz się wszystkiego, poznasz większość dostępnych narzędzi na rynku…oj nie bardzo w to wierzę. Jeśli do tej pory nie miał ktoś do czynienia z robotami a w ofercie warsztatów jest kilka różnych jednocześnie, to miejmy świadomość, że owszem zobaczymy jak działają, ale tak naprawdę żadnego z nich nie nauczymy się wykorzystywać na zajęciach. Nawet te najprostsze w obsłudze wymagają kilku godzin warsztatowych, żeby można było uznać, że dość dobrze poznaliśmy narzędzie. Zwyczajnie wrócimy do domu i nic z takiego szkolenia pamiętać nie będziemy. Owszem jeśli po szkoleniu oczekujemy rozpoznania rynku, zobaczenia jak coś mniej
więcej działa, sprawdzenia co nam się spodoba to jak najbardziej ok, wtedy warto, coś wybierzemy a potem zgłębimy już konkretny temat. Ale jeśli nastawiamy się na opanowanie tych wszystkich narzędzi po warsztatach, to raczej będzie trudno. Patrzę dalej…i już przy opisie oferty mam pewne ale…często opis narzędzi żywcem wyjęty ze stron producentów, a wtedy zapala mi się czerwona lampka w głowie…dlaczego ktoś kto chce mnie czegoś nauczyć nie wysilił się na napisanie kilku słów od siebie, przecież zna narzędzie…a przynajmniej powinien znać skoro chce z niego szkolić…sprawdzajmy kochani przede wszystkim kto miałby nas uczyć, co robił jeszcze dwa miesiące, czy pół roku temu, jakie ma doświadczenie…bo ja też wiem, że istnieje coś takiego jak java, pewnie nawet zgrabnie opisałabym szkolenie z niej w ofercie…tylko, że się na tym języku nie znam, więc nie oferuję tego na swoich warsztatach…znam mboty, potrafię się nimi posługiwać,
uważam je za naprawdę dobre roboty…ale znam je zbyt słabo, żeby uczyć innych.

Więc od czego zacząć? 

Przede wszystkim pytać, pytać i jeszcze raz pytać…tych co byli już przeszkoleni, organizatorów, a dopiero podejmować decyzję. Ważne! Zwracać uwagę na to, czy szkoląca nas osoba jest nauczycielem…odrzucać oferty, w których ktoś mówi nam jak przeprowadzać zajęcia, a sam nie ma wykształcenia pedagogicznego. Nie bać się prosić o potwierdzenie kwalifikacji trenerów, u których chcemy zamówić warsztaty. Różnych ofert będzie w najbliższym czasie zatrzęsienie, bo to dobry okres i niestety sporo podmiotów widzi w tym okazję na zysk. Wykorzystajmy też fakt, że są wakacje i  spróbujmy podstawy „ogarnąć samodzielnie”. Wiele materiałów dostępnych jest online bezpłatnie. Wiki Mistrzów Kodowania to istna skarbnica wiedzy. Są tam gotowe (sprawdzone przez trenerów praktyków) scenariusze, są nagrania webinarów, które prowadziliśmy, naprawdę warto. Inne strony, na które w moim przekonaniu warto zaglądać to:
Khan Academy
Blog Superbelfrów
Blog Jedynka koduje (kodowanie czas start)
Pan Informatyk
Specjalni.pl
(wymieniam tylko te, których autorów znam osobiście i wiem, że można zaufać ich wiedzy i umiejętnościom). Jeśli mamy czas i jesteśmy „facebookowi”, to warto też przejrzeć grupy
tematyczne. Mistrzowie Kodowania prowadzą wiele takich grup poświęconych różnym szczeblom
edukacji, czy różnym narzędziom i warto tam zaglądać, niektóre z nich administruję, sama sporo inspiracji z nich czerpię. Zapraszam też do innej grupy gdzie jestem administratorką, do Klub Ozokoderówa pewnie rozglądając się po necie znajdziemy jeszcze sporo innych. Ważne tylko, żeby refleksyjnie podchodzić do wszystkiego co jest na nich zamieszczane, patrzeć zawsze przez pryzmat tego czym będziemy się zajmować, czy to się u nas sprawdzi.

Wracając do ,,gadżetów”…Reklama dźwignią handlu…więc ufaj, ale sprawdzaj

Zabawek na rynku jest pełno, wystarczy rozejrzeć się po większych sklepach, czy nawet marketach, a zobaczymy, że mają w swojej ofercie zabawki w zamyśle uczące programowania, zazwyczaj są to różnego rodzaju roboty dla najmłodszych  pięknie opisane na stronach producenta, ale dla mnie to wyłącznie pozostaną zabawki…zaszkodzić pewnie nie zaszkodzą, ale mianem narzędzia do nauki
programowania to bym ich raczej nie nazwała. Pamiętajmy też, że to produkty przeznaczone do użytku domowego, nie szkolnego, no i najważniejsze zwracajmy uwagę na bezpieczeństwo stosowania takich zabawek.

„Gadżety” nie są złe, tylko trzeba je dobrać rozsądnie

Pewnie, że nie są złe, wręcz przeciwnie  wiele jest świetnych, ułatwiających pracę nauczycielowi i sprawiających, że nauka programowania,  dla dzieci jest  świetną zabawą. Te dobrze dobrane będą wręcz idealne również dla nauczyciela, który stanął przed faktem, że właśnie on, już od września będzie uczył programowania. Nie udawajmy, że roboty, tablety, komórki nie istnieją…istnieją i warto je wykorzystywać…tylko wybierzmy je rozsądnie, kierując się głównie potrzebą dzieci i naszą, naszymi możliwościami i możliwościami uczniów…a wtedy to „programowanie” nie tylko nie będzie tak straszne jak go malują, ale nie wykluczone, że okaże się dodatkowo całkiem przyjemne…czego sobie i Państwu życzę?

Kategorie:

8 odpowiedzi na “„Gadżety” ułatwiające naukę kodowania…czy naprawdę potrzebne?”

  1. Avatar for Anna Świć Unknown pisze:

    Nic dodać, nic ująć, brawo Aniu!

  2. Avatar for Anna Świć Ania pisze:

    Dobrze napisane. Brawo Ty! 🙂

  3. Bardzo, bardzo przydatny wpis. Warty upowszechnienia zanim jeszcze oferty komercyjne zaleją szkolny rynek, a że takie już są (i będzie ich coraz więcej) sama mogłam się już przekonać. Kiedy tylko mogę, przekonuję nauczycieli, że nie muszą kupić pakietu za 4 tysiące, żeby zacząć uczyć dzieci programowania. Ten wpis powinien ukazać się na EDUNEWS.pl Koniecznie!

  4. Dziękuję bardzo, nie mam wpływu na Edunews?

  5. Avatar for Anna Świć Anonimowy pisze:

    Dziękuję..Bardzo fajny wpis..Przygotowuje się do pracy w zerówce i wiem dzięki Pani jak ogarnąć temat..Dzieci uwielbiają logikę i sekwencje,kody..Jestem zainspirowana..pozdr cieplutko..

  6. Dziękuję i również pozdrawiam?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *